The Last of Us Part II Remastered. Wersja reżyserska hitu sprzed 3 lat - recenzja gry (PS5)
9 lutego 2024
Recenzja gry na PS5
Kod otrzymany od PlayStation Polska. Tekst został w 100% oparty o moje własne doświadczenia z ww. tytułem (38 h rozgrywki + 35 h z wersją na PlayStation 4).
Remaster, o który nie prosiliśmy…
Kiedyś było takie żartobliwe określenie na PlayStation 2, że to “sequelstation” z powodu ilości części drugich hitów z poprzedniej konsoli Sony wydawanych na ówczesny next gen Japończyków. Czy najnowszy sprzęt niebieskich mógłby nosić w takim razie miano “remasterstation”? Niewykluczone, patrząc na ilość wydawanych ulepszonych wersji gier z poprzedniej generacji. Początkowo nazywane były “wersjami reżyserskimi” i z jakiegoś powodu Sony przy okazji zaktualizowanego wydania The Last of Us Part II zrezygnowało z tego miana. Wydaje mi się, że zaoszczędziłoby to przede wszystkim wielu słów krytyki w internecie. Głównym zarzutem był czas dzielący pierwotne wydanie od obecnego, czyli raptem około trzy lata. Chciałbym jednak zauważyć, że wydane w podobnym terminie Ghost of Tsushima dostało Directors Cut dużo szybciej. Tak samo Death Stranding. I wiecie co? Nie było wokół nich aż takich kontrowersji.
…na który zasłużyliśmy
Na potrzeby tego tekstu ograłem również wersję na PlayStation 4. Było to moje drugie przejście tej gry, bo pierwotnie skończyłem to dzieło podczas premiery w 2020 roku. Reasumując, produkcję Naughty Dog skończyłem trzy razy, wliczając te najnowsze. Minęły trzy lata odkąd skończyłem pierwszy raz ten tytuł. Stwierdzę, że to dość długo by móc znaleźć różnicę w porównaniu do aktualnego wydania. Nie jest ich jednak tak wiele, jak mogłoby się wydawać. Po premierze PlayStation 5 gra otrzymała aktualizację, która odblokowała 60 klatek animacji na sekundę. Już wtedy wyglądała fantastycznie, jednak nie korzystała ze wszystkich dobrodziejstw nextgenowego sprzętu. Remastered daje nam wybór między trybami renderowania preferujący wydajność oraz wierność odtwarzania obrazu. Pierwszy celuje w 60 fps przy rozdzielczości 1440p przeskalowanej do 4K lub pozostawionej w 2K, w zależności od ustawień wideo sprzętu. Druga opcja to zablokowane 30 ramek w natywnym 4K. Różnica, szczerze poza płynnością, jest ledwo zauważalna. Trzeba by siedzieć z nosem przed TV by wyłapać różnicę. Progres jest widoczny, szczególnie porównując obecne wydanie do oryginalnej wersji gry. Tu zmiany można już zauważyć, chociaż należy podkreślić, że to tylko podkręcenie detali, tekstur i jakości renderingu.
Widać to najbardziej w dalszych obiektach, które w wersji gry z poprzedniej generacji i patchem potrafiły nieprzyjemnie migotać i być niewyraźne. Zauważalny był również pop-up, który obecne wydanie eliminuje. Zmianie uległo również oświetlenie na bardziej realistyczne, jednak o Ray Tracingu nie ma mowy. Wygląda ostro, działa płynnie i po prostu błyszczy. Nadal jednak to gra z rodowodem z poprzedniej generacji, więc nie korzysta w pełni z dobrodziejstw dysków SSD. Czas ładowania są znacznie krótsze (skrócone z dwudziestu kilku do raptem kilku sekund), ale nadal natrafiamy na przejścia przez które postać musi się przeciskać, by zamaskować ładowanie lokacji w tle. Tu musiałyby być zmiany w projekcie gry i kodzie, co mocno wykraczałoby poza pojęcie remastera. Nie wspominając już o kosztach i czasie potrzebnym na pracę. Twórcy dodali również pełną obsługę pada Dual Sense. Haptyczne wibracje miło symulują na przykład padający deszcz, a spusty solidnie stawiają opór podczas naciągania łuku.
Więcej mięska
Na szczęście, nowe wydanie to nie tylko same zmiany graficzne, a całkiem solidna porcja dodatków oraz całkiem nowy tryb gry. Najważniejsza nowość to tryb Bez Powrotu, czyli rougelike w świecie Klikaczy. Początkowo mamy do wybory postać Ellie i Abby, by z czasem odblokować całą plejadę bohaterów z gry. Rozgrywka polega na czystej walce na planszach żywcem przeniesionych z głównego wątku. Każdy etap to bitwa z przeciwnikami, jednak nie zawsze by wygrać, trzeba wszystkich zabić. Czasami wystarczy przetrwać określoną ilość czasu. W trakcie rozgrywki zbieramy zasoby, aby pomiędzy rundami w bezpiecznym pokoju móc ulepszyć zdolności lub bronie. W późniejszym czasie dostajemy dostęp do modyfikatorów oraz wyzwań, więc na nudę nie można narzekać.
Postacie różnią się zdolnościami oraz początkowym wyposażeniem, co daje kolejne zróżnicowanie zabawy. Jedna próba to kilka rund z wyborami ścieżki i czekającym na nas na końcu bossem do wyeliminowania. Są poziomy trudności, są utrudnienia, jest masa zabawy dla tych którzy lubią walkę. Dla bardziej ceniących sobie historię twórcy udostępnili trzy tzw. Lost Levels, czyli poziomy, które z jakiś powodów zostały wycięte z gry. Różnią się stopniem kompletności wykonania - w jednym brakuje dialogów, inny był za to praktycznie gotowy. Każdy natomiast ma wstęp z krótkim wyjaśnieniem Neila Druckmanna, reżysera gry, oraz dłuższym komentarzem twórców podczas przechodzenia wspomnianych epizodów. To gratka dla osób interesujących się tworzeniem gier, dająca mały wgląd w to, jak wyglądają gry, zanim zostaną należycie dopieszczone. Sam komentarz możemy włączyć podasz głównej gry, jednak dobrze jest to zrobić mając pierwsze przejście za sobą. Wspomnę jeszcze o skórkach postaci i broni czekających na odblokowanie wraz z grafikami koncepcyjnymi. Ostatnim dodatkiem są materiały filmowe z kilkoma częściami podcastu czy trailerem filmu dokumentalnego o powstawaniu gry, który miał premierę na początku lutego, czyli już po wydaniu gry. Dostępny jest do obejrzenia zarówno bezpośrednio w grze jak i na YouTube.
Warto czy nie warto?
Zasadnicze pytanie brzmi, czy zainteresować się The Last of Us Part II Remastered, a odpowiedź nie jest jednoznaczna. Dla graczy, którzy nigdy nie mieli przyjemności z tym dziełem, to najlepsza okazja do zapoznania się z jedną z najlepszych gier czasów PlayStation 4. To kompletne, definitywne wydanie, prezentowane w obecnie najlepszej jakości. Fani serii, którzy mają już tę historię za sobą i posiadają grę, czy to w pudełku, czy to cyfrowo, mogą zakupić aktualizację już za 50 zł. Czy to dużo za nowy tryb, kilka niedokończonych poziomów i kosmetyczne dodatków? Prawdopodobnie nie, jednak każdy wycenia swoją pracę według swoich kryteriów.
God of War Ragnarok dostał podobny tryb rougelike za darmo. Moim zdaniem dla fana to drobna kwota, a dla kogoś, kto grę skończył i nie ma zamiaru kupować, to bez znaczenia. Na koniec chciałbym jedynie dodać, że zjawisko remasterów nie jest nowe i nie ma miejsca tylko w naszej giereczkowej branży. Wystarczy wspomnieć o filmach i muzyce. Sam mam kilka filmów, które kupiłem najpierw na DVD, ponieważ w tamtym czasie była to najlepsza jakość, by w końcu zaopatrzyć się w wydanie na Blu Ray, a kończąc z filmem w 4K. Podobnie z muzyką na kasetach magnetofonowych i CD. Mam jedynie nadzieje, że PlayStation 5 nie będzie zapamiętane jako “remasterstation” i wkrótce zobaczymy The Last of Us Part III (co zostało już zapowiedziane w dokumencie Grounded II) w oszałamiającej jakości nextgena od Sony.
Zyskaj dostęp do tysięcy gier na konsole
Wymieniaj, kupuj oraz sprzedawaj gry na PS5, PS4, Xbox Series X, Xbox One i wiele innych platform!
Dołącz już terazZaczynałem od gier, w których więcej trzeba było sobie wyobrazić niż było widać na ekranie. Gram sam, gram z moimi dziećmi, gram ze znajomymi. Praktycznie nie ma takiej gry, w jaką bym nie zagrał, ale jrpg na zawsze będą przyspieszać bicie mojego gamingowego serca. Podobno więcej kupuje gier niż jestem w stanie zagrać.