Dragon Age: The Veilguard – spóźnione, ale szczere wrażenia - Recenzje gier

Dragon Age: The Veilguard – spóźnione, ale szczere wrażenia

1 marca 2025

Codzienny.gracz Codzienny.gracz

Dragon Age: The Veilguard – spóźnione, ale szczere wrażenia - Recenzje gier

Spóźnione, ale szczere – obszerne wrażenia z rozgrywki w Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP)

Nie sądziłem, że najnowsze dzieło BioWare  stanie się dla mnie aż takim wyzwaniem. Ale zanim rozliczymy się z każdej minuty spędzonej z Dragon Age: The Veilguard, chciałbym zaznaczyć kilka kluczowych aspektów, które po części miały wpływ na ten tekst.

Po pierwsze, tytułu nie ukończyłem. Mam za sobą ponad 60 godzin, jestem na jedenastym z czternastu rozdziałów, a jeśli chodzi o osiągnięcia, to grę, z ręką na sercu, postaram się „zcalakować”. Nasze redakcyjne motto brzmi „Ogrywamy do końca”, dlatego nie mogę nazwać tego recenzją. Po drugie, pół żartem, pół serio - kiedy recenzenci uważają, że dobre gry są tylko od 8/10 i wyżej, ale ty jesteś wyluzowanym Codziennym_graczem i lubisz po prostu wyśmienite średniaczki. Skoro mamy to za sobą, przejdźmy do najważniejszego.

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Straż Zasłony

Zazwyczaj przytaczam krótką historię mojego obcowania z daną serią. Czy w tym przypadku będzie tak, jak zazwyczaj? Zdecydowanie nie. Z Origins miałem nie za długi, ale też nie jakiś bardzo krótki epizod na PlayStation 3, a to wszystko za sprawą abonamentu PS Plus. W dwójkę nigdy nie grałem. Do Inkwizycji robiłem dwa podejścia, a finał tego było zawsze taki sam, tzn. kilka godzin zwieńczone usunięciem gry z dysku konsoli. Dlatego nie pozostaje mi nic innego niż stwierdzić, że jestem smoczym neofitą. Może to dobrze, zawsze to inne, świeże spojrzenie. Zaznaczam, że pominę parę rzeczy, które dla fanów są oczywiste, ale dla mnie już nie.

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Fabularne wprowadzenie

W trakcie rozgrywki wcielamy się w Rook (protagonista bądź protagonistka). W moim wypadku była to kobieta - Karolina Throne (nazwisko zależne od wyboru frakcji), łotrzyk reprezentujący Szarą Straż. Kombinacji mamy kilka: trzy klasy postaci, sześć przynależności. Czy to niewiele? Nie wiem, ale wydaje mi się, że w DA: Początek było podobnie.
Po stworzeniu postaci zostajemy rzuceni w wir wydarzeń. Byłem trochę zagubiony, ale wraz z rozwojem fabuły, dostępnymi notatkami oraz rzeczami wyłapywanymi z kontekstu i świata gry, w swym majestacie, potrafię Wam przytoczyć główny wątek. Solas (jeden z towarzyszy z Inkwizycji), znany również jako Straszliwy Wilk, dąży, poprzez odprawienie rytuału, do zniszczenia tytułowej Zasłony.
Tutaj pojawiamy się my, oczywiście przerywając obrzędy i doprowadzając przez to do uwolnienia dwóch potężnych elfickich bóstw. Granica pomiędzy Thedas a Pustką ulega zanikowi, a kontynent zostaje skażony plagą. Ale zanim przystąpimy do najważniejszego, czyli ratowania świata, przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę.

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Jak to wygląda w praktyce?

Tak oto przystąpiłem do skompletowania Straży Zasłony. Pierwsze godziny były dziwne. Z jednej strony piękne widoki, nawet angażująca eksploracja, ale z drugiej czułem jakiś niedosyt. Czegoś mi brakowało.
Wszystko rozmyło się przy czwartym rozdziale. Był to kluczowy moment, w którym postanowiłem, najzwyczajniej w świecie, zcalakować tytuł (czego nie mam w zwyczaju). Wraz z rozwojem głównego wątku przybywało mi towarzyszy. Jak wspomniałem na początku tekstu, jestem na jedenastym rozdziale i nie pominąłem żadnego zadania pobocznego. Nie mogłem również odpuścić możliwości romansu (o tym znacznie dalej). Możecie wywnioskować, że oto Codzienny doznał zesłania mesjasza gamingu. Niestety nie.

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Ponarzekajmy

Od premiery Veilguarda minęły prawie cztery miesiące. Nie jest tajemnicą, że ten tekst jest bardzo, ale to bardzo opóźniony. Jakie są tego plusy? Co wyniknęło na przestrzeni tych miesięcy z nowym Dragon Age każdy już wie. Fakt, nie jest to recenzja, ale po spędzeniu dziesiątek godzin w grze mogę nakreślić pewne rzeczy i przedstawić je ze swojego punktu widzenia. Zacznijmy od tego, że najnowsze dzieło kanadyjskiego studia nie miało najlepszego PR-u. Dołóżmy do tego powielane przez graczy opinie innych osób bez żadnego potwierdzenia, czyli najogólniej w świecie poprzez niesprawdzenie gry osobiście (dema w ramach GP Ultimate i EA Play, czy nawet obejrzenia walkthrough).
Najpopularniejszą opinią, z jaką się spotkałem, jest zarzut o “woke” i usilne wciskanie ruchu LGBTQ. Wyjaśnijmy sobie raz na zawsze - dzisiejsze tytuły po prostu . Co to oznacza? Starają się być dla wszystkich, co moim zdaniem niszczy to, co najbardziej kochamy w grach wideo. Wytłumaczę to poniżej i, proszę Was fani pewnej serii, nie obrażajcie się. To tylko przykład z życia wzięty.

Nie rozumiem fenomenu gier od From Software. Ich produkcje bardzo, ale to bardzo intrygują mnie pod względem świata i lore oraz tego jak się go odkrywa np.: poprzez eksplorację itd. Ale! Nie gram w nie ze względu na system walki, a tym bardziej nie wypowiadam się, bo w żadną z części nie grałem. Ten sam przypadek tyczy się DA:TV. „Nie grałem, ale słyszałem, że (…)”, „bo ona jest nachalna pod względem (wiecie czego)”. LGBTQ było, jest i będzie. Nie tolerujesz, boli Cię to, doprowadza do furii - nie graj. To najprostsze rozwiązanie. Ja zagrałem i z ręką na sercu, nie poczułem, by gra pchała mi prawie na każdym kroku ww. treści. Wspominałem o romansach, dlatego padło na Taash. Po części z ciekawości, po części z przymusu. W toku budowania relacji dowiadujemy się, że jest osobą niebinarną. Czy to zmieniło moje spostrzeżenie na życie, growy przemysł i sam tytuł? Nie.

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

To samo tyczy się samego początku gry, kiedy dokonujemy wyboru zaimków dla naszego/naszej Rook. Przypominam, że w serii Final Fantasy, tak jak w Dragon Age, od początku występowały osoby homoseksualne, chociaż temat orientacji w samym KKW stanowi temat tabu. Koniec końców polubiłem Taash - niezależnie od całej burzy wokół niej. Choć, moim skromnym zdaniem, jej sposób bycia został przedstawiony w sposób nieodpowiedni i mógłby zostać lepiej wyważony. Tak jakby został tam dodany na siłę - musi być i koniec.

Co do samych towarzyszy, po raz kolejny użyję zwrotu „są”, ale o tym dalej. Każdy z nich posiada unikalne zdolności, a w trakcie rozgrywki możemy ograniczyć się tylko do wyboru dwójki z siedmiu dostępnych. Miejcie na uwadze, ich dobór nie powinien opierać się wyłącznie na zasadzie „lubię/nie lubię", lecz na mechanice nakładania i detonacji osłabienia oraz rozdarcia. Ktoś musi nakładać np. wspomniane osłabienie, by drugi kompan mógł je zdetonować.

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Kontynuując temat postaci, część była dla mnie obojętna i ograniczałem się tylko do robienia questów z nimi związanymi, część dość charyzmatyczna i interesująca jak Neve czy Lucanis i poznawanie ich trochę mnie pochłonęło. Niestety, większość dialogów jest najzwyczajniej w świecie prosta. Dookoła świat się wali, a wypowiedzi osób w większości skupiają się na niepotrzebnych rzeczach i potrafiło mnie to troszkę wybić z rytmu. Mowa tu o zaimkach i innych rzeczach, które w trakcie ważnych wydarzeń nie mają sensu. Rozumiem, gra wideo, postępowość, otwartość na wszystkich, może jak najbardziej mieć swoje bolączki, ale kiedy kreujemy świat fantasy, powtórzę, z szalejącą katastrofą… No nie, najprościej w życiu, nie.To nie jest najważniejsze.
W trakcie przemierzania lokacji towarzysze często prowadzą rozmowy między sobą i z nami, ale rozmowy te uznałem za pewnego rodzaju … smaczki? Ciekawostki, uszczypliwości itd. Skupiony eksploracji, nie śledziłem wszystkich. Reasumując, nawijają jak najęci albo panuje cisza.

Do tego, przynajmniej tak mi się wydaje, postacie mają nieproporcjonalnie wielkie głowy w stosunku do reszty ciała. Może to tylko mój wymysł i wzrok płata mi figle, ale to, co zdarzyło mi się czasami zobaczyć z animacją twarzy, na pewno tym nie było. Przekazuję to, co odczuwałem podczas obcowania z tytułem. Wspomnę też, że bohater/ka przenika przez swoich „skrzydłowych”. Dosłownie, nie ma żadnych kolizji. W cieniu włosy blond nagle robiły się nie wiadomo dlaczego ciemne, a strzały wystrzelone z łuku przelatywały przez zwierzęta.

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Jak Veilguard wypadł pod względem technicznym?

Ponarzekałem, pora pochwalić. Na pierwszy ogień idzie oprawa graficzna. Sprawdziłem dwa dostępne tryby grafiki, choć w 60% grałem zdalnie na telefonie w oficjalnej appce Xbox dzięki funkcji Xbox Remote Play (niestety, młody wygrywa pojedynki o TV podczas obiadu, a na wieczór najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się siadać przed duży ekran). Co do mobilnego grania, napotkałem standardowe problemy z nim związane. Sporadyczne rwanie animacji, rozmazane tekstury, kilka razy zerwało połączenie z konsolą, co nie zniechęciło mnie do dalszego grania (ha ha, ponieważ i tak nie miałem żadnej alternatywy, kiedy telewizor był zajęty). Wracając, pierwszy tryb celuje w 30 klatek, drugi w dwukrotność tego i przy nim zostałem. Nie jestem wymagającym graczem pod względem oprawy graficznej. Nie zrozumcie mnie źle, potrafię docenić kunszt pracy grafików, ale uwielbiam wracać do starszych gier, które mają w sobie „to coś”, więc wygląd schodzi na dalszy plan. Dodatkowo irytuje mnie trzydzieści fps-ów. Obraz, przez przyzwyczajenie się do większego klatkarzu, wydaje mi się co chwilę szarpać/rwać.

Jak wyżej napisałem, sprawdziłem obydwa. Jakość charakteryzuje się użyciem Ray Tracingu i, jak na moje oko, płynnymi trzydziestoma klatkami. Zapewne oczekujecie odpowiedzi w jakiej rozdziałce (bo zdarzają się osoby, dla których jest to ważne i pisząc to, nie wyśmiewam ich), dlatego by ją znaleźć, odsyłam Was do serwisów specjalizujących się w testowaniu gier pod tym względem. Celuję w wydajność, które dało mi zdecydowanie brzydsze cienie, delikatnie rozmazane dalsze tekstury (a co tam, bliższe nie wyglądają tak samo jak w wyżej wymienionym. Co ja Wam będę ściemniać), ale znowu wtrącę „jak na moje oko”, płynną sześćdziesiątkę (a to sprzedawczyni! Kto zrozumiał?).

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Może jakieś plusy?

W ciągu prawie tych 70h rozgrywki na dobre pochłonęła mnie eksploracja. Jest przyjemna sama w sobie. W szczególności, kiedy odbiorcy podoba się wykreowany, kolorowy świat i lokalizacje stworzone przez twórców. To nie tak, że całość wypadła wyśmienicie, bo sam hub, którym jest Latarnia w ogóle nie przypadł mi do gustu. Zwiedzanie w pionie i poziomie podobało mi się w 100% i zaangażowało w najnowszym Dragon Age. Tak samo jak oficjalny soundtrack w wykonaniu Hansa Zimmera i innych, który wylądował wśród zapisanych i często odsłuchiwanych albumów w pewnej appce streamingowej. Tego niemieckiego kompozytora nie trzeba nikomu przedstawiać, tak samo zachęcać Was do odsłuchania kompozycji muzycznych z Veilguard, gdyż jego nazwisko jest znakiem jakości samym w sobie.

Napisałbym o drzewku rozwoju postaci, ale to nic innego jak wybór, w którym kierunku chcemy się piąć oraz, poprzez wydawanie zdobywanych punktów, dodawanie poszczególnych statystyk. Walka jest efektowna i dynamiczna. Na ekranie bardzo dużo się dzieje i nie ukrywam, podoba mi się to. Co do zdobywanego i znajdowanego wyposażenia, zastosowano tu bardzo fajny sposób na jego rozwój. Jeśli znajdziemy taki sam pancerz, miecz itd., to zmienia się jego rzadkość (kolor ikony) dajmy na to z zielonego na niebieski i tak aż do złotego. Dochodzą do tego unikalne, różowe, ale te zdobywamy za realizację zadań pobocznych bądź za przysłowiowe lizanie wszystkich ścian.

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Warto czy nie warto?

Dobijając do brzegu, mógłbym poruszyć jeszcze kilka kwestii i je opisać, ale pozostawię to Wam do sprawdzenia, drodzy gracze. Na liczniku ponad 1500 słów, a ktoś ten tekst musi przecież przeczytać. Najzwyczajniej w świecie dotrwać do końca. Ocenę końcową, oczywiście czytając ze zrozumieniem, wystawicie sobie sam. Tym bardziej, że pojawiła się możliwość sprawdzenia „za darmo” w marcowym PS Plus. Mi osobiście gra podobała się (w sferze gameplayu). Nawet dobry action RPG, ale o ile pamięć o poprzednich częściach mnie nie myli, to słaby Dragon Age. Szkoda, że nie wyszedł pod innym brandem, jako np. marka własna.

Dragon Age: The Veilguard (XSX/XRP) – wrażenia z rozgrywki

Dostęp do wersji recenzenckiej otrzymany od EA Polska. Tekst oparty na własnych doświadczeniach z 65 godzin gry.

WymieńGry

Zyskaj dostęp do tysięcy gier na konsole

Wymieniaj, kupuj oraz sprzedawaj gry na PS5, PS4, Xbox Series X, Xbox One i wiele innych platform!

Dołącz już teraz
Codzienny.gracz
Damian Zalewski
Redaktor

Gracz, tata, żołnierz. Legenda głosi, że urodził się z karabinem w rękach, a po szpitalu chodził krokiem defiladowym. Od dzieciaka gra we wszystko na wszystkim. Podobno lepiej go ubrać, niż nakarmić i dać mu gry.

Obserwuj

Do góry