Recenzja gry (PC). Zakup własny. Łączny czas rozgrywki: 26,5h.
Rok 2023 obfituje w mnóstwo ciekawych oraz dobrych tytułów, które potrafią na wiele godzin przykuć nas do ekranu monitora czy telewizora. Wybór, w co zagrać zazwyczaj pada na większe tytuły, szczególnie, że tutaj nie brakuje interesujących gier. Pomimo testowania produktów z najwyższej półki, to staram się sięgać po te mniejsze perełki. I tak trafiłam na grę indie, która zaskakiwała mnie na każdym etapie rozgrywki. Pokuszę się o stwierdzenie, że wśród gier niszowych mam już swojego faworyta na ten rok. Przed Wami recenzja Dave the Diver od studia Mintrocket.
Produkcja, która rozkręca się z każdym kolejnym questem
Sięgnęłam po tę produkcję, bo zobaczyłam screeny z ładnej pikselowej gry opartej o nurkowanie oraz robienie sushi. Widząc całościową otoczkę, musiałam zobaczyć, co gra ma więcej do zaoferowania. Wkraczamy w skórę nurka, który pływając i łowiąc ryby w ciągu dnia, wieczorami pomaga prowadzić knajpę z kuchnią japońską. Początki rozgrywki są dość spokojne, gra powoli wprowadza nas w świat. Łowimy, poznajemy kolejne mechaniki rozgrywki, a wieczorem układamy menu przed przyjściem gości i przyjmujemy rolę kelnera. Poznajemy enigmatycznego, ale świetnego w swojej roli kucharza - Bancho, oraz szefa tego całego biznesu - Cobra, który zawsze siedzi z nami w łodzi pilnując czy wszystko jest w porządku. Z biegiem kolejnych dni, poznajemy kolejne postacie, które otwierają nowe możliwości w naszym smartfonie, między innymi zbieranie ryb i ich kart, dokładnie jak to było w Pokemonach albo możemy ulepszyć swój hak bądź broń, które pomogą nam łowić większe ryby. Dostępnych aplikacji jest naprawdę dużo.
Pomiędzy tym pojawiają się różne postacie z questami, którzy mają swoją historię do opowiedzenia, nie raz można się roześmiać albo delikatnie wzruszyć. Cała gra jest wypełniona fajnym humorem, gdzie obiecuję, że nie raz się zaśmiejecie. Jeśli myślicie, że to wszystko, to uważajcie… Poza obsługą lokalu dbacie o jego renomę, ulepszacie smak dań, rozpoznawalność i odblokowujecie kolejne specjalne potrawy. Do tego jeszcze zatrudniacie kolejnych kucharzy i kelnerów, którzy pomogą rozkręcić cały biznes. Macie możliwość również zmieniać wystrój baru, ale nie zapomnijcie o karmieniu kota, który pojawia się za dnia w lokalu!
W samej wodzie też co chwila pojawia się wiele nowych opcji. Od próbowania łowienia dużo większych ryb, przez robienie zdjęć do magazynu, po odkrywanie tajemnic podmorskiego świata oraz walki z ciekawymi bossami! W całej przygodzie nurkujemy coraz głębiej, a tam robi się ciemniej jak i bardziej niebezpiecznie. Pamiętając tę radość oraz zaskoczenie z odkrywania kolejnych wprowadzanych mechanik w grze, chciałabym w tym miejscu powstrzymać się od ujawniania większej ilości spojlerów, chcąc pozwolić cieszyć się z ich eksploracji osobom, które zdecydują się sięgnąć po tę produkcję.
Lista to do w komórce
Questów w grze bywa dużo, ale nie sprawiają, że czujecie się przeciążeni ilością zadań. Podczas nurkowania wiele z zadań głównych, pobocznych czy zwykłego zbierania rzeczy by uzyskać osiągnięcia robimy „przy okazji”. Na uwagę zasługuje zdecydowanie podwodny świat, który z każdym nurkowaniem zmienia delikatnie swój wygląd, więc czujemy się tak, jakbyśmy faktycznie zanurkowali w innej części oceanu. Do tego mamy system roguelike, bo jeśli zabraknie nam powietrza albo zostaniemy pokonani przez np. rekina, to zostajemy uratowani i znajdujemy się bezpieczni na łódce, ale tracimy cały swój złowiony czy zebrany łup (możemy zostawić sobie tylko JEDNĄ rzecz). Pół godziny przemierzania głębin można wyrzucić do kosza.
W grze mamy więc system pracującego do granic możliwości tytułowego nurka, który za dnia poszukuje i zdobywa ryby oraz inne składniki jak sezam, sos sojowy czy glony a następnie wieczorem biega jako kelner w barze. Zatrudniamy obsługę – kucharzy i kelnerów, żeby trochę odciążyli nas z tego zadania. Szkolimy ich, żeby coraz lepiej pomagali obsługiwać gości. Jest co robić, trzeba ścierać wasabi, nalewać zieloną herbatę czy piwo, sprzątać po gościach i liczyć na dobry napiwek.
Grafika nie taka pixelowa
Na oddzielny segment zasługuje wzmianka o grafice, która pomimo stylu pixel art, jest tutaj zaadaptowana w ciekawy sposób. Wszystko jest bardzo czytelne, ładne, z dobrze dobranymi kolorami i potrafiące nie raz wywołać efekt wow. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona jak dobrze ta technika została tutaj wykorzystana i jaką głębie udało się przy tym wyciągnąć. Animacje czy krótkie filmiki również zostały podobnie zaimplementowane, co dodało jedynie profesjonalizmu grze i nie raz mnie zaskoczyło.
Spotify w komórce
Muzyka w tej grze jest przepiękna. Na tym zdaniu powinnam zakończyć ten opis. Nie zdziwiłam się, że w naszym podręcznym ekwipunku czyt. smartfonie, mamy aplikację, która pozwala nam przesłuchać różne utwory, a jest ich mnóstwo. Począwszy od spokojnej muzyki podczas pływania, po rockowe brzmienia przy walce z bossem czy elektronika, gdy trzeba było uciekać. Każdy utwór oddawał nastrój w sytuacji, w jakiej znalazł się nasz bohater i widać, że zostało to wykonane z wielką starannością.
Nie wszystko złote co się świeci
No dobrze, polały się zachwyty, plusy wymienione. A gdzie w tej grze jakieś potknięcia? Na uwagę zasługuje fakt, że gra przez wiele miesięcy była w formie Early Accessu, gdzie garstka fanów grała i to oni dostawali kolejny kontent. Zmiana nastąpiła wraz z premierą, gdzie grę kupiło ponad milion osób. Gra zgarnęła mnóstwo pozytywnych opinii na Steamie (warto zerknąć). Myślę, że ten wczesny dostęp w pewien sposób rozciągnął historię. Co do fabuły - zdania są podzielone, mnie osobiście wkręciła i chciałam poznać co się działo dalej.
Ciągły grind zaczął nużyć w pewnym momencie, ale gra to prawdopodobnie wyczuła, bo kolejne dodane aktywności pozytywnie wpłynęły na moje odczucia z rozgrywki. System roguelike jednym może się spodobać, natomiast innych może wprawić w zdenerwowanie obawami - “czy tym razem nie stracę wszystkiego?”.
Brak jasnego informowania, gdzie mogę znaleźć rzecz potrzebną do questa, przez co czasem pływałam kręcąc się w sumie w kółko, bo nie mogłam dotrzeć do tego jednego miejsca, które ustaliła gra.
W grze pojawia się szybka podróż, ale i tak zajmuje chwilę by ją aktywować i potem trzeba przeskakiwać pomiędzy różnymi punktami, by dotrzeć do celu.
Ostatni punkt to brak dubbingu naszych postaci. Wiem, że indyki rządzą się swoimi prawami, nie zawsze są fundusze na to, ale przy tak dużej grze z takimi interesującymi bohaterami i czasami dość długimi rozmowami, brakowało mi tego głosu i aby trochę ożywić całą rozgrywkę.
Indyk wart uwagi
Koreańskie studio Mintrocket dostarczyło w tym roku ciekawą oraz przemyślaną produkcję, która na każdym kroku zachwycała albo zaskakiwała. Twórcy pokazali, że sensownie napisany scenariusz, zagadkowość, oprawa audiowizualna, różnorodne minigry i humor, to klucz do sukcesu nawet w przypadku małych gier indie. Nigdy bym nie pomyślała, że przez grę spróbuje swoich sił w nurkowaniu i będzie to tak fantastyczne doświadczenie. Dostaliśmy RPG z domieszką rogue-like zawinięte w zarządzanie restauracją i maczane w niesamowitym nurkowaniu – kto by pomyślał, że ten pomysł się nie uda? Myślę, że to gra warta uwagi, a po skończonej fabule można dalej grać i rozwijać swój biznes, więc jest to przygoda na wiele wiele godzin w sensownej cenie.
Zyskaj dostęp do tysięcy gier na konsole
Wymieniaj, kupuj oraz sprzedawaj gry na PS5, PS4, Xbox Series X, Xbox One i wiele innych platform!
Dołącz już terazEntuzjastka Japonii, z którą związana jest zarówno zawodowo i hobbystycznie. W wolnych chwilach rozkręca własny stream, broniąc komputera przed swoją kotką. Pasjonatka języków obcych. Gdy nie siedzi przy komputerze układa zestawy lego albo podróżuje.
Obserwuj TikTok