Recenzja gry Stellar Blade na PS5
Prawie nic nie jest takie, jak się wydaje...
Stellar Blade to produkcja koreańskiego studia Shift Up, która na ten moment powstała wyłącznie na PlayStation 5. Łączy w sobie elementy cRPG, soulslike, hack’n’slash i typowej gry z gatunku slashera. Na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że jest to niedopracowany thriller science-fiction, jednak jest to stwierdzenie dalekie od prawdy. Gra ma olbrzymi potencjał, by przerodzić się w coś o wiele większego, lepszego i bardziej zapadającego w pamięć. Stawia poprzeczkę i wyzwanie bardzo wysoko.
Uratuj ludzkość przed zagładą
Pierwotnie nazwana Project Eve, produkcja opowiada o losach Eve, żołnierza 7. pułku powietrznodesantowego, która zostaje wezwana na Ziemię, by pokonać nowe zagrożenie ze strony obcych znane jako Naytibas. Obca rasa unicestwiła ludzi i cały pułk zostawiając główną bohaterkę samą. Jej zadaniem jest teraz wytropienie kosmitów i dowiedzenie się, co tak naprawdę się stało. Na pomoc z czasem przychodzą postaci drugoplanowe, które chętnie pomogą Eve.
Niech was nie zwiedzie fakt, że porównałem tę produkcję nieco do gier soulslike. Początek gry na to wskazuje i polega głównie na parowaniu ataków i unikach, jednak im dalej w las tym jest bardziej slasherowo. Sam nie jestem wielkim fanem Dark Souls i podchodziłem bardzo ostrożnie do kupna Stellar Blade. Po przeczytaniu kilku recenzji i ograniu wersji demo postanowiłem, że zaryzykuję. I nie żałuję, bowiem jest to twór na miarę mojej ukochanej Automaty, w której śledziliśmy losy 2B, 9S i A2 – gry, która dla mnie osobiście jest arcydziełem i wyznacznikiem, w jaki sposób należy prowadzić fabułę i przedstawiać postaci.
Soulslike pełen wdzięku
Ogólnie rzecz biorąc tempo samej narracji jest solidne, historia toczy się sprawnie. W niektórych momentach nabiera rozpędu, by chwilę potem zwolnić. Reżyser Hyung-Tae Kim przyznał, że inspiracją dla niego byli Yoko Taro (NieR) i Hidetaka Miyazaki (Dark Souls, Elden Ring). I to widać. Oboje to wizjonerzy, których różne style prowadzenia narracji zderzyły się ze sobą w Stellar Blade. I wyszło to nadspodziewanie dobrze. Obsada drugoplanowa mogłaby być odrobinę lepsza i bardziej zapadająca w pamięć, gdyż Eve sama w sobie jest gwiazdą, której niewinność i brak zrozumienia ludzkich przedmiotów i czynności są ujmujące, a czasami wręcz rozczulające.
Typowa rzeźnia przy pomocy miecza i pistoletu
System walki jak wspomniałem może być na początku wymagający, jednak Eve po każdej walce zdobywa punkty doświadczenia, za które potem można kupić nowe zdolności. Jest ich całkiem sporo, a samych drzewek rozwoju jest kilka. Gdy trochę rozwiniemy jej możliwości walka staje się nieco łatwiejsza, ale nadal trzeba pamiętać, że blok i kontra to główna broń (zwłaszcza w starciach z bossami, z których każdy jest unikalny, atakuje w inny sposób i ma swoje mocne i słabe strony – zupełnie jak w Dark Souls czy Elden Ring!). Walczy się bardzo przyjemnie, a gra nagradza nas za trud w postaci dropu z wrogów – wypadają z nich po pokonaniu cenne materiały, za które możemy ulepszyć zdolności bojowe Eve czy naszego drona oraz kredyty służące do kupna np. nowych strojów (a jest ich bodajże 30).
Postapokaliptyczna rzeczywistość
Zwiedzając zniszczoną Ziemię natrafimy na tereny typowo zamknięte, gdzie należy iść jak po sznurku, ale też zwiedzimy większe mapki, bardziej otwarte, na których jest więcej miejsca i możliwości poruszania się. Zagadki środowiskowe są ciekawe zrealizowane, a zbieranie znajdziek, w tym wypadku puszek po napojach, to istna przyjemność. Za każdym razem, gdy Eve znajdzie jedną, kamera przybliża się i grają fanfary. Ilość zebranych puszek przekłada się na dodatkowe bonusy w trakcie walki, więc jest to zachęta, by znaleźć je wszystkie. Zamknięte, tunelowe mapki są wykonane z największą dbałością, jednak te „sandboxowe” i większe mogłyby bardziej wypełnione, są trochę puste. Myślę, że jest to już niestety trend w nowych grach z otwartymi terenami.
Misje poboczne zasługują tutaj na wielką pochwałę. Zdarzają się oczywiście takie, których celem jest na przykład tylko udanie się do danej lokacji i pokonanie x wrogów (zapchajdziury), lecz są również takie, które zawstydzić by mogły zadania główne z innych gier. Misja z unieruchomionym dronem, który prosi nas o pomoc jest tutaj dobrym prognostykiem na przyszłość. Co ciekawe, eksploracja w Stellar Blade nie nudzi, a nagradza.
Wrażenia napędzane przez Unreal Engine 4
Pod względem wizualnym nie mam do czego się przyczepić, ale też nie będę piać z zachwytu. Widać, że bardzo duży procent budżetu poszedł na animacje, odwzorowanie Eve i postaci oraz przerywniki filmowe. Graficznie produkcja prezentuje się bardzo dobrze, choć uruchomiony z początku efekt ziarna należy jak najszybciej wyłączyć, by móc czerpać jak najwięcej z wrażeń rozgrywki. Animacje są naturalne, postaci poruszają się tak jak powinny. Soundtrack zaś jest tajemniczy, nostalgiczny i poniekąd dość smutny, który pasuje do settingu. Są również kawałki nieco bardziej dynamiczne, które lecą w trakcie walki i pozytywnie napędzają nas do unicestwienia wrogów. Nie jest to poziom NieR Automaty, lecz znowu widać inspirację, szanuję i doceniam za próbę. Jedynym mankamentem jest fakt, że utwory za często się powtarzają podczas swobodnej eksploracji.
Coś więcej niż tylko ładna twarz i zgrabne pośladki naszej bohaterki
Jedną z największych zalet w Stellar Blade są potyczki z bossami. W końcu coś musi się dziać. Niektóre starcia z góry można przewidzieć, lecz niektóre nie są już tak oczywiste. Jak wspomniałem już wcześniej, sztuka opanowania bloku jest wręcz wymagana. Bez tego będzie po prostu trudno i poziom frustracji znacząco wzrośnie po 5 nieudanej próbie. Projekty bossów są...niepokojące, dziwne, poniekąd straszne i unikalne. Każdy ma inne zachowania, ma swoje mocne i słabe strony. Walki są wymagające, a na każdego z bossów jest inny sposób. Niewątpliwe twórcy chcieli uniknąć nudnego pokonywania potwora za potworem tą samą kombinacją ciosów. I to się udało.
Wszelkie konstrowersje na bok
Podsumowując i pisząc te ostatnie słowa, jestem wdzięczny Shift Up za stworzenie duchowego spadkobiercy NieR Automaty. Gołym okiem widać, że ich dzieło czerpie garściami nie tylko z NieRa i Dark Souls, ale również Bayonetty i Devil May Cry. Nie jest to produkcja idealna, bowiem ma swoje wady, jednak mimo to zabawa jest przednia, tajemnica z początku jest powoli odkrywana, a sama gra zmusza do rozmyślania na trudne tematy egzystencji. Na domiar tego Yoko Taro stwierdził, że Stellar Blade jest grą o wiele lepszą niż jego ostatnia produkcja (choć wszyscy wiemy jak ocenia swoje gry).
Stellar Blade
Recenzowana kopia gry była ogrywana na PS5 w języku angielskim.
Ocena 9/10
Zalety:
ciekawy i wymagający system walki
projekty przeciwników
wynagradzająca eksploracja i zadania poboczne
ścieżka dźwiękowa
interesująca fabuła
Wady:
niektóre zbędne mechaniki jak łowienie ryb czy ciche zabójstwa, które są niepotrzebne
postacie poboczne
Fanatyk gier dziwnych, które niekoniecznie są popularne w Polsce. Czas spędza w produkcjach głównie azjatyckich, ale nie stroni też od multi w dobrym towarzystwie. Pamięta czasy, gdy Blizzard i Electonic Arts wydawały jeszcze dobre produkty.
WymieńGry.pl to społeczność graczy, którzy wymieniają się grami między sobą.
Dołącz do nas i wymieniaj się lub kupuj / sprzedawaj gry na PS5, PS4, Xbox Series X, Xbox One i wiele innych platform!