Gra została zakupiona przeze mnie. W tekście znaleźć można moje przemyślenia, opinie i wnioski.
Łączny czas rozgrywki: 22h.
Zastanawiałam się kiedyś czy jest gra z gatunku horrorów, od której warto zacząć i być w stanie przejść od początku do końca. Odpowiedź na to pytanie znalazłam w serii gier Resident Evil.
Horrory towarzyszyły mi nieodłącznie od kiedy pamiętam. Fascynował mnie w nich mrok, niespotykana na co dzień tematyka i przekraczanie granic. Były pozycje gorsze lub lepsze, ale głównie koncentrowałam się na filmach, czasem na książkach. Gry okazały się dla mnie barierą, której nie mogłam przejść. Imersja była tak silna, że każda pogoń za moją postacią kończyła się szybkim ALT+F4. Po pewnym czasie jednak dałam jej kolejną szansę i tak wypróbowałam między innymi Little Nightmares czy gry interaktywne z serii The Dark Pictures Anthology.
W końcu pojawiły się głośniejsze zapowiedzi o Resident Evil 4 Remake. Przekonana coraz bardziej do horrorów, wsparta przez osoby na czacie podczas streamów, podjęłam decyzję przejścia wszystkich części aż do najnowszej, która miała niedługo się pojawić. Plan zrealizowałam, z dużym powodzeniem, chociaż najcięższymi pozycjami okazały się gry Resident Evil 0 oraz Resident Evil, między innymi przez swoje już archaiczne sterowanie. Za to gra Resident Evil 2 pojawiła się w mojej prywatnej biblioteczce, jedna z najlepszych gier w jakie grałam do tej pory. Capcom zdecydowanie skradł moje serce.
Chciałabym tutaj dodać, że kiedyś grałam w siódmą część tej serii i przyznam, że do teraz nie pamiętam jak udało się ją przejść, ale pomimo strachu, częstej paniki i biegania w kółko po domu, wspominam również bardzo dobrze tę pozycję.
Beta, która przekonuje do zagrania
Przechodząc do recenzji gry Resident Evil 4, chcę jasno zaznaczyć, że nie grałam w pierwowzór, więc nie będę się odnosić do zmian, jakie zaszły w nowej odsłonie. Więc recenzja ta jest z perspektywy dość świeżej osoby w temacie (chociaż markę znałam i nie raz oglądałam rozgrywki innych graczy). Przy czym chciałabym zachęcić inne osoby, które obawiają się zagrać w tę odsłonę ze względu na to, że kojarzą te serie z horrorami, warto więc poczekać do końca.
Miałam okazję zagrać w demo do RE4 i myślę, że warto tu zaznaczyć oraz docenić powrót twórców do udostępniania graczom rozegrania wersji demonstracyjnej, by przekonać się co do gry. Wykonanie nie jest łatwe, zabiera dodatkowy czas oraz fundusze, ale zrobione dobrze przekonuje do siebie graczy. Ja zostałam w tamtym momencie kupiona i byłam pewna, że zagram, bez względu na powodzenie wyzwania przejścia wszystkich gier z serii.
Wchodząc w świat grozy
Grę rozpoczynamy od zorientowania się, że jesteśmy w Hiszpanii, sterujemy znanym nam bohaterem z poprzednich części Leonem i musimy uciekać przed oszalałymi mieszkańcami wioski z widłami czy innymi narzędziami. Fabuła z początku jest jasna, jesteśmy agentem rządowym Stanów Zjednoczonych i zostaliśmy wysłani do Europy z misją odnalezienia Ashley Graham, która jest córką prezydenta USA. Orientujemy się szybko, że poszukiwana dziewczyna wpadła w poważne kłopoty i nie pozostaje nam nic innego jak zrobić wszystko by ją odnaleźć. Recenzja jednak jest wolna od spojlerów, więc powstrzymam się od zbytniego komentowania fabuły.
Gdy grafika i muzyka mają znaczenie
Kolejne kroki naszej przygody przemierzamy w ładnych, chociaż mrocznych lasach, tunelach czy walcząc z tubylcami w staro wyglądającej wsi. Klimat potęguje muzyka, używanie latarki w ciemniejszych zakamarkach oraz często towarzyszące nam głosy przeciwników, jakby już zaraz ktoś miał nas zaatakować zza rogu. Oprawa audiowizualna stoi tutaj na najwyższym poziomie. Klimat wzbudza grozę, niepewność i potęguje ostrożność, by może jednak oszczędzać amunicję, ale czy jest strasznie? Niestety nie. Jest klika momentów, gdy ciśnienie może trochę podskoczyć, ale dobrane oświetlenie, kolory chociaż współgrały z ciężką atmosferą gry, jednak nie budziły przerażenia. Wygląd potworów jak i zwiększająca się ilość przeciwników w pewnym momencie dała wrażenie gry akcji niż horroru. Lokacje chociaż poszły delikatnie bardziej w stronę pół-otwartego świata, to dawały uczucie klaustrofobii. Dalej nie przejdziemy, bo część budynku się zawaliła, albo jest bardzo wysoka trawa. Warto jednak tutaj dodać ilość elementów oraz detali, które bardzo fajnie budowały klimat. Więc sama eksploracja koniec końców była samą przyjemnością.
W poszukiwaniu amunicji
Pokonywanie kolejnych przeciwników było satysfakcjonujące, chociaż w pewnym momencie żmudne. Zaskoczyła mnie ich ilość i miałam wrażenie jakbym walczyła wciąż z hordą zombie. Na plus oceniam mechanikę parowania i że warto ulepszać oraz używać noża. Mamy dostęp do różnych rodzajów broni, a że miejsca w plecaku jest niewiele, oraz amunicja pojawia się w losowej ilości a funduszy znowu tak dużo nie jest, to trzeba czasem przemyśleć, czy na pewno daną broń chcemy kupić. Zarządzanie oraz ulepszanie walizki było przyjemne, układanie przedmiotów w środku mało problematyczne (czasem wystarczył jeden klawisz, by wszystko samo się posortowało) i doceniam za możliwość posiadania czerwonego odcienia naszego „plecaka”! O brelokach do teraz nie wiem co myśleć. Fajny dodatkowy gadżet, który dawał różnego rodzaju ulepszenia, czy to do craftingu czy pomocy w znajdowaniu ziół, jednak warto pamiętać, że to jedynie pasywne działania. Można mieć maksymalnie trzy breloczki i dostajemy je wchodząc w wielu różnych miejscach do strzelnic, gdzie możemy sprawdzić jak dobrze potrafimy strzelać. To taki rodzaj minigry. Za pierwszym razem bawiłam się świetnie, ale później już delikatnie poczułam, że to zbędny dodatek i pojawia się zbyt często. Z drugiej strony doceniłam możliwość przetestowania różnych broni.
Sprzedawca, u którego możemy zapisać grę i ulepszyć swoją broń, pojawia się bardzo często. Możemy u niego również sprzedawać niepotrzebne rzeczy oraz przedmioty uzupełnione wcześniej o różnokolorowe klejnoty zwiększające wartość (warto o tym pamiętać!). Używanie paprotek (zielonych roślinek znajdowanych podczas przemierzania świata w grze) nigdy nie było łatwiejsze. Łączenie z innymi odmianami tych roślin zostało szczegółowo rozpisane podczas craftingu.
Gdy szukamy wyzwania
Gra na poziomie normalnym jest prosta. I to było największe zaskoczenie podczas rozgrywki. Chociaż zdarzyły się momenty, że zabrakło nabojów. Jednak w porównaniu do poprzednich odsłon dużo rzadziej miałam tego typu problemy. Nie inaczej było w przypadku spadku zdrowia, wystarczyło iść kilka kroków dalej i znajdowałam paprotkę, jajko czy spray i byłam uratowana. Zapis również był bardzo często, ale czy to jest plus czy minus pozostawiam indywidualnej ocenie. Ja się ucieszyłam, bo jednak dużo mniej pojawiło się frustrujących momentów i przemierzania znów połowy mapy.
Remake wart zagrania
Resident Evil 4 Remake to świetna gra, w której spokojnie odnajdą się gracze średnio zaznajomieni z całą serią. Jeśli boicie się horrorów to myślę, że jeśli mały dreszczyk emocji Was nie przeraża, to spokojnie dacie radę zagrać w tę grę. Mogę jedynie przyczepić się na końcu do braku tłumaczenia na język polski. Nie chodzi nawet tutaj o to, czy ktoś zna język angielski czy nie, ale o obecność na rynku i docenienie polskich graczy. Jestem dość mocno związana z Japonią szczególnie zawodowo i chciałabym by Japończycy doceniali inne rynki europejskie i wprowadzały również inne języki do swojej oferty. A sama gra niezaprzeczalnie ma klimat, jest świetnie wykonana i wciąga na wiele godzin, ale nie przeraża ani nie daje aż takich wyzwań. Warto może przejść ją raz jeszcze, ale już na wyższym poziomie bądź pokusić się o zrobienie platyny ;). Myślę, że nie będziecie żałować wydanych pieniędzy.
Zyskaj dostęp do tysięcy gier na konsole
Wymieniaj, kupuj oraz sprzedawaj gry na PS5, PS4, Xbox Series X, Xbox One i wiele innych platform!
Dołącz już terazEntuzjastka Japonii, z którą związana jest zarówno zawodowo i hobbystycznie. W wolnych chwilach rozkręca własny stream, broniąc komputera przed swoją kotką. Pasjonatka języków obcych. Gdy nie siedzi przy komputerze układa zestawy lego albo podróżuje.
Obserwuj TikTok