Cyberpunk 2077 był z pewnością jedną z najbardziej oczekiwanych gier roku, jeśli nie ostatnich 5 lat. Po ogromnym sukcesie Wiedźmina 3 i zdobyciu tytułu Gry Roku w 2015 fani cyberpunka grzecznie czekali na produkcję, która podbije świat, wyznaczy nowe trendy w grach RPG, stanie się mesjaszem gamingu i przyniesie za sobą tytuł doskonały.
Ostatni rok jednak był bardzo trudny dla fanów. Premiera Cyberpunka była trzykrotnie przesuwana, gdyż pierwotnie miała ukazać się na jesieni 2019, następnie w kwietniu 2020, by potem przesunąć ją jeszcze raz na listopad 2020 i ostatecznie na grudzień 2020. Patrząc z perspektywy czasu okazała się to dobra decyzja, bowiem nie mam pojęcia w jakim stanie dostalibyśmy ten tytuł w zeszłym roku. Boję się nawet o tym myśleć i wyrzucam te złe myśli z mojej głowy. Osobiście nie byłem przekonany do tej gry ani chwilę przed premierą, ani nigdy. Podchodziłem do niej z wielką dozą ostrożności i sceptycyzmu. Gdyby było inaczej mógłbym w dzień premiery zorganizować marsz na siedzibę CDP RED, podpalać samochody po drodze i głosić niekoniecznie miłe hasła pod adresem twórców.
Niespełnione obietnice
Z braku gier, w które mógłbym grać postanowiłem zaopatrzyć się w Cyberpunka już na premierę. Wzbraniałem się przed tym jak mogłem, czułem w kościach, że coś pójdzie nie tak jak powinno. Wróciłem z pracy, wrzuciłem płytkę do napędu mojego prosiaczka. Gra skopiowała się na dysk, patch 1.0.2 ważący drugie tyle, co gra, pobrał się. Wybiła godzina 20:00, odpalam.
Początek wydał się całkiem w porządku. Filmik wprowadzający miły, choć już go gdzieś widziałem, żółte menu ciekawe. Pobuszowałem trochę w opcjach i już pierwsza wtopa Redów. Gra domyślnie ustawiła język polski, ale nasz rodzimy dubbing ważący wcale nie tak mało gigabajtów musiał pobrać się w tle. Kilka minut w plecy. W końcu odpaliłem grę i nastąpił wybór ścieżki w kogo chcę się wcielić. Wybrałem korposzczura, innymi opcjami był punk oraz nomad. Kreator postaci wydał się ciekawy, spędziłem w nim kilkanaście minut starannie tworząc moją żeńską V. OK. Nareszcie. Gramy!
Pierwsze minuty i wprowadzenie w świat były nawet całkiem spoko, ale już wtedy czułem, że z frameratem jest coś nie tak. Odbicie mojej postaci w lustrze wołało o pomstę do nieba, ale gdy wyszedłem z budynku korporacji do miasta... Doznałem szoku. Gra zaczęła ścinać się i gubić fpsy, samochody wyglądały jak bliżej niezidentyfikowane bryły, wieżowce wokół przypominały kartony, modele przechodniów wyglądały jakby były zbudowane z plasteliny. Zamarłem. Nie wiedziałem, o co chodzi. Tekstury nie doczytywały się, jazda samochodem przypominała tę z Grand Theft Auto IV na słabym PC 12 lat temu, reakcje NPC były praktycznie zerowe i błędy. Błędy, błędy i jeszcze raz błędy.
Wyrzucanie do menu konsoli, lipsync, framerate, stuttering, unoszące się w powietrzu przedmioty i postaci, zawieszanie się ekranu pauzy, niemożność zmiany kamery i radia podczas jazdy autem, przechodzenie NPC przez ściany, niemożność zaliczenia misji. To tylko niektóre z błędów, które napotkałem. Mógłbym je wybaczyć, gdyby Cyberpunk 2077 wyglądał jak gra godna 2020 roku, a niestety na PS4 Pro gra wygląda jak GTA IV. Nie byłby to jakiś wielki problem, gdyby Kicińscy nie obiecywali, że tytuł będzie bardzo dobrze działać na konsolach PS4 oraz XONE. Kłamali? Gra z premierowym patchem 1.0.2 była praktycznie niegrywalna i wyglądała okrutnie źle. Nie spodziewałem się, że będzie taka tragedia. Na PC sytuacja wcale nie była lepsza choć tam przynajmniej Cyberpunk wyglądał i wygląda ładnie. Po pierwszym dniu spędzonym z rzekomym mesjaszem gamingu poszedłem spać zdezorientowany. Zacząłem zastanawiać się jak to jest możliwe, że nasze rodzime studio wypuściło takiego bubla, jednak szybko pocieszyłem myślą, że dopiero byłyby jaja, gdyby ten tytuł wyszedł w kwietniu bądź co gorsza w zeszłym roku. Nie wyobrażam sobie w jakim stanie technicznym by był skoro obecnie jest to poziom Fallouta New Vegas, którego Obsidian wyprodukował w 9 miesięcy, podczas gdy CDP RED miało jakieś 6 lat.
Całe szczęście wyszedł w międzyczasie patch 1.0.4, który naprawił niektóre błędy i można powiedzieć, że jest lepiej, ale to ciągle nie jest to. To ciągle nie jest poziom naszych Redów. Wszyscy pamiętamy, że z Dzikim Gonem również były problemy na premierę, ale nie aż takie. Miejmy nadzieję, że dotrzymają słowa i gra zostanie połatana, by sprawiać przyjemność nie tylko podczas misji, a w zwykłej eksploracji Night City. Oby, bo Cyberpunk ma olbrzymi potencjał.
Druga strona medalu
O ile prolog do pewnego momentu niczym nie wyróżnia się i jedynie wprowadza nas w brutalny świat Cyberpunka, tak jego końcówka dosłownie miażdży jaja (pozytywnie) i pozwala choć trochę zapomnieć o stanie technicznym produkcji. Nie będę tutaj zdradzać fabuły, ale jest ona naprawdę dobra i zapowiada genialnie napisaną historię z Keanu Reevesem w roli Johnny'ego Silverhanda. Zadania poboczne są równie dobrze napisane, są ciekawe i nie zajmują w gruncie rzeczy chwili na ich wykonanie. Oczywiście zdarzają się krótkie w postaci "idź i przynieś", ale to nic złego.
Misji i różnorakich zadań czy aktywności jest od groma. Sądzę, że nawet jest ich za dużo, gdyż po odpaleniu mapy zobaczymy pierdyliard znaczników. Jasne, że to ma swoje zalety dla osób, które lubią lizać ściany i zaliczać wszystko na 100%, ale powiedzmy sobie szczerze – ta mapa nie zachęca do eksploracji, przydałby się tu mały lifting i porządek. Miasto zaś... tutaj należy się Redom medal. Sam projekt jest już świetny, a do tego dochodzą poziomy zróżnicowania i skomplikowania. Night City jest najładniejsze nocą, gdy biją po oczach różnokolorowe neony zachęcające do zwiedzania nocnych klubów i mrocznych uliczek, w których czyhają bandyci. Miejsc, w które można wejść jest całkiem sporo, a i w całym mieście porozrzucane są chipy, na których zawarte są ciekawe historie, niekiedy uzupełniające wątek główny.
Cyberpunk 2077 to gra RPG z krwi i kości, w której rozwój bohatera przypomina nieco ten z Falloutów. Zdobywając kolejne to poziomy doświadczenia możemy rozdysponować punkty dla pięciu głównych atrybutów, które odpowiadają za poziom zdrowia i wytrzymałości, szanse na obrażenia krytyczne, odporności, czas wykrycia, poziom RAM, czy pancerz. Każdy z atrybutów ma osobne drzewka rozwoju dla umiejętności. Nie liczyłem ile ich jest w sumie, ale na oko jest ich grubo za dużo i połapanie się, co z czym się je i dlaczego zajmuje trochę czasu. Sama budowa tych drzewek jest ciekawa, ale nie jest zbyt intuicyjna. To samo tyczy się wytwarzania przedmiotów i ulepszeń. Jest w porządku, ale mogłoby być lepiej. Fajną sprawą jest jednak system wszczepów, które możemy kupować i umieszczać w odpowiednich miejscach w naszym ciele zyskując na różnych statystykach. To udało się.
Jako tako nie ma typowych klas dla postaci, więc możemy rozdawać punkty tam, gdzie mamy na to ochotę. V może być cichym zabójcą korzystającym z broni białej, super hakerem lub napakowanym najemnikiem. Gra w żaden sposób nam nie sugeruje ścieżki rozwoju – możemy być kim chcemy i jak chcemy, o ile poznamy na tyle dobrze system rozdysponowania punktów.
Nie bez powodu odniosłem się wyżej w recenzji do Fallouta. Seria gier od Bethesdy wyróżniała się tym, że zbieraliśmy wszystko, co popadnie. W Cyberpunku sytuacja jest podobna. Oprócz typowych śmieci, które nadają się jedynie do rozłożenia, w efekcie czego mamy surowce do ulepszenia broni, zbieramy również tony broni i ekwipunku. Sama broń została podzielona na trzy kategorie, wśród których znajduje się power, tech oraz smart. Wśród każdej kategorii znajdują się różne modele pistoletów, strzelb, i karabinów. Bronie również dzielą się na pospolite, rzadkie, niezwykłe i legendarne, czyli typowo jak na grę RPG, jednak tutaj wybór jest naprawdę szeroki i można z czego wybierać. Ten element został wykonany wzorowo, lecz samo strzelanie we wrogów już takie nie jest. Przeciwnicy są gąbkami na pociski, pochłaniają całe magazynki i jeden headshot nie starcza na powalenie zwykłego zbira. Przynajmniej ciała można rozczłonkowywać.
W skład bezsensownych przedmiotów, które spotkamy na swojej drodze są takie jednorazowego użytku jak jedzenie i picie choć w zasadzie nie wiem po co one w ogóle znalazły się w grze skoro inhalatory regenerujące zdrowie znajdujemy dosłownie wszędzie. Po 4 godzinach gry miałem ich już ponad 70. Tutaj ewidentnie coś poszło nie tak i na pewno nie zostało to zaczerpnięte z Dzikiego Gonu, w którym masa jedzenia i picia była po prostu potrzebna.
Jeśli chodzi o system zniszczeń i poruszanie się pojazdami to niestety nie jest za dobrze. O ile system zniszczeń jeszcze można udać za jako taki, mimo że ogranicza się do rysowania lakieru na samochodach, to prowadzenie nimi to jakaś katastrofa. A to sam skręca, a to staje. Hamulec praktycznie nie istnieje, droga hamowania po rozpędzeniu się wynosi około 200 metrów. A potrąćmy jeszcze kogoś to za plecami znikąd pojawi się policjant chcący nas aresztować. Sztuczna inteligencja NPC również nie należy do najlepszych i wypada dość blado. OK, przeciwnicy chowają się za osłonami, OK, przeciwnicy flankują, ale nie jest już OK, że idę z ciałem na plecach, a typ znajdujący się 5 metrów dalej udaje ślepego.
Jedyną grą, którą w życiu przeszedłem całą w polskim dubbingu to Wiedźmin 3. Szok i niedowierzanie. Dubbing w Wieśku był wyjątkowo dobry i po prostu mi się podobał. Tutaj sprawa ma się nieco gorzej. Bardzo chciałem grać po polsku, ale po kilku godzinach byłem zmuszony zmienić na język angielski, gdyż polski odpowiednik Jackiego był dla mnie nie do zniesienia. Tak, to jest kwestia osobista, która nie wpłynie na końcową ocenę gry, gdyż nie ma to większego znaczenia. Pozostałe głosy w obu wersjach językowych są poprawne, pasują, nie są sztuczne, ale lepiej mi odpowiada wersja angielska. Z czego to wynika? Być może z faktu, że praktycznie wszystko ogrywam właśnie w tym języku, bez znaczenia czy są polskie napisy czy też nie.
Wróćmy jednak do pozytywów, których na szczęście nie brakuje. Efekty dźwiękowe i muzyka robią robotę. Mimo że po rzucie granatem praktycznie zawsze pierwsze kilka strzałów z broni było niemych (czyżby błąd?) to cała otoczka dźwiękowa jest w porządku i dodaje immersji do świata Night City. Muzyka zaś, na którą składa się cyberpunkowy score i kilkanaście stacji radiowych grających metal, rock, hip-hop, electro, czy nawet jazz przypadła mi do gustu. Jestem fanem elektronicznej nuty i ten aspekt wygrywa. Nice!
Samuraju, masz grę do naprawienia
Cyberpunk 2077 w żaden sposób nie jest mesjaszem gamingu czy innym prorokiem zwiastującym kolejne zmiany na rynku. Jest to bardzo solidna gra RPG, która wymaga niestety jeszcze bardzo dużo pracy, by była w pełni grywalna i pozbawiona błędów. Mimo to na pewno ten tytuł jest sporym osiągnięciem względem wiedźmińskiej trylogii. Pod względem historii, zadań i konstrukcji świata widać bardzo duży progres, który zasługuje na pochwałę. Z drugiej zaś strony sam gameplay, niektóre mechaniki i ogólny stan techniczny to rzeczy, których nie można wybaczyć mając na uwadze 6 lat tworzenia i ponad rocznym przesunięciu premiery. CDP RED stworzyło grę, która chyba przerosła ich ambicje. Z mojego punktu widzenia otrzymałem produkt, który nie spełnił moich oczekiwań, a wiedzcie, że nie były one wygórowane.
Zamiast pakować pieniądze w marketing, oklejanie autobusów, ciągłe konferencje i szerzenie opinii, która okazała się być sprzeczna z rzeczywistością, wolałbym, by ta gra nie pojawiła się w tym roku. Gdyby popracowali nad nią jeszcze trochę czasu i wypuścili w pierwszym lub drugim kwartale 2021, mogłoby być znacznie lepiej, a gracze konsolowi nie czuliby się tak bardzo oszukani jak obecnie. Nie jestem w stanie sprawiedliwie ocenić Cyberpunka w dziesięciopunktowej skali, gdyż po prostu za bardzo by ucierpiał (a może tak trzeba?), więc słowem podsumowania napiszę następująco: pod względem fabuły, zadań, projektu świata i oprawy muzycznej Cyberpunk 2077 wypada bardzo dobrze, jeśli nie świetnie. Natomiast, jeśli chodzi o stan techniczny, oprawę graficzną i gameplay – jest tragicznie. Jakby się uprzeć, wychodzi takie pół na pół. No cóż, miejmy nadzieję, że CDP RED nie spocznie na laurach i do końca roku naprawi to, co można odratować, bowiem tego jak gra wygląda na konsolach PS4 i XONE nie są w stanie zreperować. Ta gra w ogóle nie powinna się na nie pojawić.
Cyberpunk 2077 był ogrywany w obu wersjach językowych na konsoli PlayStation 4 Pro.
Zyskaj dostęp do tysięcy gier na konsole
Wymieniaj, kupuj oraz sprzedawaj gry na PS5, PS4, Xbox Series X, Xbox One i wiele innych platform!
Dołącz już terazFanatyk gier dziwnych, które niekoniecznie są popularne w Polsce. Czas spędza w produkcjach głównie azjatyckich, ale nie stroni też od multi w dobrym towarzystwie. Pamięta czasy, gdy Blizzard i Electonic Arts wydawały jeszcze dobre produkty.