Recenzja gry (PS5)
Otrzymanie kopii recenzenckiej od firmy Destructive Creations w żaden sposób nie wpływa na odbiór i ocenę gry. Tekst został w 100% oparty o moje własne doświadczenia z ww. tytułem (3h rozgrywki).
Pojęcie „Indyk” zawsze było mi obce. Nigdy po nie nie sięgałem, tym bardziej nigdy o nich nie myślałem, aż do momentu skuszenia się na debiutancką produkcję małego studia Fairyship Games przy współpracy z Revenant Games, Shame Legacy. Kości zostały rzucone, przejdźmy przez piekło i zmyjmy z siebie wstyd rodu Smithów.
Miłe złego początki
William otwiera oczy. Z każdej strony otaczają go płomienie. Nie wie gdzie jest, jak się tu znalazł. W głowie, pomimo pustki, pozostała myśl o córce, Rosie, która jeszcze przed chwilą była tuż obok niego. Do tego znikąd pojawia się, na pierwszy rzut oka, szalony ksiądz. Potem pozostaje tylko ucieczka. Ucieczka przed demonem i tytułowym dziedzictwem. Tak prezentuje się początek rozgrywki w produkcji wydanej przez polskie Destructive Creations. Jak jest dalej? Poznajemy tajemnice sekty i naszej rodziny, która nią przewodzi. Jak przystało na mały tytuł, historia jest prosta, ale w żaden sposób jej to nie ujmuje. Po prostu nie oczekujcie za wiele.
Pędź przez korytarz, pędź!
Niestety, co innego napiszę o rozgrywce, która w głównej mierze opiera się na przemierzaniu korytarzowych poziomów oraz nie za dużych lokacji (min.: obozowisko, cmentarz czy pole kukurydzy), w których już na pierwszy rzut oka widzimy optymalną ścieżkę przemknięcia tuż za osłonami między oponentami. Właśnie, adwersarze dzielą się tylko i wyłącznie na dwa rodzaje plus wspomniany na początku potwór. Poza opętanymi mieszkańcami wioski Wakefield pojawiają się ukrzyżowani. Przy pierwszym spotkaniu mogą zrobić wrażenie (na mnie jak najbardziej zrobili), a ich krzyk nie należy do tych najprzyjemniejszych (oczywiście w dobrym kontekście dla ogrywających). Niestety każde spotkanie (pomijając jedno w pewnym domu) twarzą w twarz z demonem kończy się ucieczką, która polega na sprincie i pokonywaniu przeszkód, które znajdują się na naszej drodze. Utrudnienia pokroju kłody czy dziury, przez którą musimy przejść. Ot, tyle ze skomplikowania.
Magiczna laska
Całe szczęście protagonista nie jest bezbronny. Częściowo. Wraz z rozwojem fabuły w naszych dłoniach ląduje kostur, który ma kilka zastosowań. Jednorazowa obrona przed tutejszymi agresywnymi mieszkańcami. Dlaczego pojedyncza? Po każdym odpartym ataku William wpada w panikę, więc by ukoić nerwy musi sięgnąć po rozrzucone tu i tam szklane butelki z nieznaną zawartością. Wypicie pozwala na ponowną defensywę. To samo tyczy się przebywania w pobliżu osób przybitych do drewna. Nawet chwilowe wysłuchiwanie ich jęków powoduje atak lęku, a co za tym idzie - podatność na atak, który kończy się wczytaniem ostatniego zapisu. Tutaj mam największy zarzut - wspomniany system jest beznadziejny! Zacytuję Wam podpowiedź z gry:
Aby skutecznie się obronić, musisz przesunąć ikonę w kierunku dużego koła i naciskać wyświetlający się przycisk aż do skutku. Po kilkukrotnym naciśnięciu go na ekranie pojawią się dwa przyciski. Przytrzymaj te przyciski jednocześnie, a William odepchnie wroga na bok i ucieknie.
W praktyce jest nieintuicyjny.
Drugim i zarazem ostatnim jest rozwiązywanie zagadek w postaci prostego obrotowego mechanizmu, który blokuje drzwi. Przestawiamy A, przy okazji, B zmienia położenie o 90°. Ustawiamy B do pierwotnego położenia, to nagle D jest do góry nogami. Plus do tego zagadki w samej grze, które w ogóle nie stanowią wyzwania. Znajdź przedmiot, umieść go w konkretnym miejscu, ale dostać się tam możesz ukrytym przejściem.
Krwawy kult
Shame Legacy przeszedłem na PlayStation 5 i zanim swoje wnioski odnośnie sfery audio-wideo przelałem na wirtualny papier, sprawdziłem jak ma się sprawa z wersją PC. Dlaczego? Z racji, że to mała produkcja, jestem w stanie zrozumieć puste przestrzenie czy zastosowanie recyklingu assetów, ale kiedy na mojej potężnej konsoli skromny tytuł z prostą grafiką na silniku Unreal Engine 4 nie działa płynnie, to coś jest chyba nie tak. Brakuje mu płynności (trybu 60 fps’ów), nie wspominając o lepszej jakości teksturach, które z tego, co zauważyłem, właściciele komputerów stacjonarnych dostali. Udźwiękowienie jest nie najgorsze. Przygrywa adekwatna muzyka do sytuacji, a conajlepsze, William nie jest o dziwo niemy. Tak, tak, aktorzy głosowi są jacy są, ale plus w ogóle za to, że nie olano tego aspektu. Na sam koniec wspomnę, że w grze występuje gore, więc tytuł przeznaczony jest dla starszych osób. Tak w ogóle nie wiem czy można je podzielić na skromne bądź takie hardcorowe, a jeśli tak, to te użyte w SL zdecydowanie należy do tej soft.
Survival horror warty uwagi?
Nie oszukujmy się, nie mam doświadczenia w recenzowaniu gier, tym bardziej niezależnych. Ale kiedy widzę cenę ~120 PL za tytuł oferujący mi 2-3h rozgrywki (jednorazowe doświadczenie!), a do tego działający w niepłynnych 30 klatach na konsoli Sony obecnej generacji, to coś mnie aż w środku skręca. Będę szczery, to było krótkie, ale przyjemne doznanie. Nie liczyłem na wiele, nawet miło się zaskoczyłem, ale tak z serca, nie. Na promocji? Tak. W szczególności dla osób, które streamują i szukają niedługiej, prostej gry, a przy okazji będą mogły poczuć dreszczyk.
Zyskaj dostęp do tysięcy gier na konsole
Wymieniaj, kupuj oraz sprzedawaj gry na PS5, PS4, Xbox Series X, Xbox One i wiele innych platform!
Dołącz już teraz